Lilia Sakowska

Warunki lokalowe po wojnie

Lila Sakowska – Myśmy jak przyjechali tutaj no… Ja pamiętam podwórka, gdzie biegałam, gdzie w ogóle… Mieszkaliśmy na Armii Krajowej… No tam przy dworcu był taki domek. I dwie rodziny. Mama moja i Pani Klimak, która też przychodziła tutaj do kościoła. Dzieci też mieszkali… I mama miała na sześcioro dzieci i tamta Pani sześcioro dzieci. I weszli w jedno mieszkanie. Razem żeśmy mieszkali. 12 dzieci no i dwie kobiety wdowe. I dwie kobiety wdowe. Z tym że jeszcze jak mama opowiadała. Myśmy biegali na Armii Krajowej były mury, to tam w piwnicach i weki, bo tam Niemcy mieszkali… nie. To pamiętam wszystko… piękne meble. No nie wiem, później jak, chyba… nie wiem. Zostali wysyłani, to dosłownie te porcelany i to wszystko, wszystko pozostawiali. To później, no niestety, grabili. Kto mógł to tam ciągał. A mama to bała się, bo wiadomo wystraszona, no nie… ojciec zginął i tego i tam dawaj. To my tam siedzieliśmy w tyle osób, ale w ogóle baliśmy się zająć jakieś miejsce… nie… Żeby, żeby mieszkać wygodnie. A kto sobie zajął, to dzisiaj są… mają mieszkania jeszcze ci starsi ludzie. Nie… mieszkania i meble i w ogóle.

Gruzy w Ełku

L.S. – Bardzo dużo gruzów. Tu Armii Krajowej, gdzie stare pogotowie… gdzie te budynki… to były gruzy… to wszystko były gruzy. Przedszkole tam koło dworca… to były gruzy. No bo pamiętam w te mury chodziliśmy… Tam ptaszki się zbierały… Wiadomo jak to dzieci… To jajka im wybieraliśmy.. to sowy… sowy były. Pamiętam to… co nawet jeszcze brata tam za rękę ugryzła. No takie… tak… były gruzy.

Zabawy z amunicją

L.S. – Więc…pamiętam jak dziś. Chłopcy przynieśli… Taki Romek Sztomber się nazywał… Mama gotowała obiad, a on przyszedł i miał tą… Oni to nazywali gizę, taką bombę… nie. Bombę czy coś. I rzucił … i rzucił to na płytę. Bo kiedyś to były płyty… drzewo nie… i palili tym drzewem. Więc on rzucił na tą płytę… To pamiętam jak dziś. Garki poszły do góry i jemu urwało pięć palców. Miał dłoń bez palców. Tak to był Sztomber… Pamiętam jak dziś… Sztomber. Także było bardzo dużo tego. Myśmy się bawili tymi kulkami nie… Znajdowaliśmy i w ogóle bawiliśmy się… no ale to taki… no ale przynajmniej to była taka przestroga, nie… Jak on rzucił to i te ręce… te palce oberwało mu. No to później baliśmy się. A też nosiliśmy to wszystko. I bawiliśmy się tymi karabinami… Obok była… obok przecież zaraz była… u nas za płotem… wojsko. Myśmy tam chodzili na te sprzęty. Ja łaziłam tam wszędzie po tych sprzętach. Po tych… tor przeszkód. Bo tam wojsko było cały czas.

Dom Kultury, Dom Harcerza

L.S. – A jeszcze jeszcze początki. To był Dom Harcerza przy dworcu… taki budynek. Nie wiem, co teraz tam jest. Taki sklepik z pasmanterią. Tam nawet takiej koleżanki Ali to mama z tatem sprzedawali pasmanteryjne… czy tam coś. To to właśnie tam tam był Dom Harcerza. No to te małe dzieci to zaczynali tam w Domu Harcerza… nie. To był taki ee… powiedzmy pierwsze, drugie klasy albo jeszcze do przedszkola kto chodził… to tam znaczy. A już my właśnie w Domu Kultury. Mieliśmy swoje stroje piękne, piękne czerwone buciki, na obcasiku. Tak jak teraz Mazowsze, albo i to. I ja występowałam. Mam zdjęcia. I koleżanki jeszcze żyją. Bardzo wspominamy. Część wyjechało do Niemiec… też koleżanki… Też po 45 latach spotkałam się z koleżankami, z którymi chodziłam do szkoły, i z którymi tańczyłam.

Ukrywana „wiara”

L.S. – No początkowo to nie… bezpiecznie nie. Znaczy może my – dzieci, to nie, ale mamę to tam trochę ciągali. Przede wszystkim, że wiara taka… inna

S.M. – inna

L.S. – Że inna wiara… nie? Bo tam mama w Suwałkach urodzona, ojciec nie żyje… to tam… nie tego. Ale że właśnie chodziliśmy tu do kościoła, to oni uważali, że my jesteśmy Niemcy… nie? No i niestety. Tak prześladowali nas, no wyzywali. Nie powiem, że nie. Ja na przykład jak pracowałam, to powiem też szczerze, że ukrywałam … że chodzę do kościoła.

Podejrzane kontakty

L.S. – A później zaproponowano mi pracę… więcej płatną. Wiadomo, że człowiek chciał… bo jeszcze tam pomagałam mamie i w ogóle nie, bo nas było trochę dużo tych dzieci. No to chciałam pracę zmienić. I.. zaproponowano dla mnie WKU. No i tam była praca więcej płatna… i … na tajne maszynopisanie. No i tam był konkurs. Trzeba było mieć tam te 300 uderzeń na minutę, czy coś takiego. No i ja ten konkurs wygrałam. No i… no że miałam najwięcej tych uderzeń. No i później do tej pracy… No i dokumenty i wszystko. Ale mówi tak do mnie: „A kogo Pani ma w Niemczech.” – zapytał… cały dowódca ten. „Czy Pani ma kogoś w Niemczech?” – „Nie, nie mam”. „A z kim Pani koresponduje?”.

S.M. – Wszystko wiedzieli?

L.S. – „A z kim Pani koresponduje?”. Ja mówię: „Koresponduję z nikim”. Bo mówię… mówię… „Teraz z nikim nie piszę.” Bo mówię: „Owszem miałam koleżanki, z którymi tutaj chodziłam do szkoły i w ogóle to miałam kontakt… nie z nimi.” „Nie możemy Pani przyjąć.” I mnie nie przyjęli do pracy.

W piwnicy na UB

L.S. – Ja pamiętam z mamą na Wojska Polskiego był taki… nie wiem… to… SB. Mieli tam swoje tam… To ja z mamą siedziałam w piwnicy. Dwoje dzieci i ja siedzieliśmy… bo tam mama. Oni się pytali, gdzie ojciec? Kto to jest? Dlaczego ona… dlaczego ona tu chodzi do kościoła? Może ona ma jakiś kontakt z Niemcami? Może to.

S.M. – A to tam byliście… tam koło rzeki… w tym tym… budynku?

L.S. – Tam właśnie tam tam taki budynek był. Ja pamiętam tak… Bo ja z mamą siedziałam w tej norze. Bo myśmy płakali, nie chcieli mamy zostawić. Oni wzięli… my tu… ja z bratem… najmłodsze i jeszcze jeden był… trzech. I my tam wszyscy z mamą siedzieliśmy w tej piwnicy i wtedy mamę tam ciągali, że oni… że coś powie. Nie? Bo my tam nie wiedzieliśmy nic. Ale tam właśnie… ja pamiętam jak dziś.

S.M. – Bo tam w piwnicach cele porobili, tak?

L.S. – Tam takie cele były, takie cele pamiętam, cele takie piw… podłoga taka.. nie taka było jak teraz… tylko cement po prostu… piwnice po prostu. To pamiętam mamę zamknęli tam. Siedzieliśmy kilka godzin. No… to to pamiętam. Właśnie takie wydarzenia, które utkwiły w pamięci… które… gdzie człowiek płakał… nie taka rozpacz… taka krzywda się działa… to się pamięta.

Przystanie

L.S. – Ojejku przystanie. No pamiętam siostry dwie miałam… panny… to one chodziły na zabawę. Tutaj właśnie, gdzie jest ten zielony mostek, tam była przystań. Wojsko grało pięknie… Orkiestra. Ja stałam pod płotem słuchałam. A moje siostry się bawiły z kawalerami oczywiście. I były piękne zabawy… piękne zabawy były. No fakt, że to jezioro, to nie było jak teraz, nie? Takie piękne… tylko woda wylana prosto aż na trawę. Nie, nie było tego nadbrzeża takiego… pięknego jak teraz.